Jak to po co? A miliony wspaniałych
chwil, kiedy krew krąży szybciej, a każdy dzień jest pełen emocji... Tak –
okres studiów, to jest to, co należy poczuć na własnej skórze.
Ku zachęcie dla przyszłych studentów,
uświadomieniu obecnych i pokrzepieniu serc byłych...
Okres studencki, to czas kiedy
zaczynasz wszystko na własny rachunek... No ok, może nie wszystko i nie na
własny...Trzeba jednak zaznaczyć, że wyjeżdżając do nowego miasta (w moim
przypadku, tak akurat było), mieszkasz w wynajętym mieszkaniu, które trzeba
posprzątać, opłacić i wyposażyć w podstawowe
produkty spożywcze. Nikt nam wtedy nie mówi, co mamy w danej chwili zrobić.
Szybko, uczymy się sami wyznaczać sobie pewne obowiązki ;)
Ale koniec o tym... Co jest najważniejsze
w tym okresie? Ja, doświadczona absolwentka dwóch kierunków, wiecznie
zabiegana, ale szczęśliwa, Wam odpowiem.
LUDZIE
Tak, to ludzie robią klimat,
tysiące wspomnień i to, że Ci się chce! Napędzają nas... Wiadomo, że nie wszyscy.
Trzeba tu szybko walnąć statystyką ;-) Znam co najmniej kilkanaście par znajomych, którzy poznali się na studiach i tak już zostali. Niektórzy podczas trzyletnich studiów, zakochiwali się trzy razy. Miłość, miłość, miłość – również i u mnie.
Trzeba tu szybko walnąć statystyką ;-) Znam co najmniej kilkanaście par znajomych, którzy poznali się na studiach i tak już zostali. Niektórzy podczas trzyletnich studiów, zakochiwali się trzy razy. Miłość, miłość, miłość – również i u mnie.
Mieszkanie wtedy zupełnie nie
oznacza zwykłych, szarych, czterech ścian i miejsca gdzie śpisz. Lokum
studenckie, to miejsce spotkań współlokatorów i nie tylko, to godziny rozmów,
wypite kawy (wolę nie liczyć),rozterki i stres przed egzaminem... To także
imprezy, aftery, bifory, wieczory panieńskie.
To nauka przez całą noc z przyjaciółką ze studiów (nie raz!). Nie ważne
czy mieszkasz w akademiku czy w kamienicy. Nie ważne czy ze swoją drugą
połówką, siostrą czy obcymi (na początku) współlokatorami. Zawsze jest co
wspominać!
Babia Góra - obóz sportowy 2011 |
Poznajesz różne osobowości, często trudne... Musisz nie raz, wykazać się dyplomacją. Podczas studiów uczymy się wielu rzeczy, niekoniecznie związanych z obranym kierunkiem. Rozmawiać z Profesorami, Paniami z dziekanatu też trzeba umieć... aby uzyskać to po co się przyszło.
Ten czas to również podejmowanie
nowych wyzwań, pójście krok do przodu, realizowanie i odkrywanie siebie,
pokonywanie lęków i barier.
Pamiętam to jak dziś... Gdybym
jako drugoroczniak (jeszcze trochę wystraszony), po pytaniu dyrektora Centrum
Sportu i Rekreacji na pierwszych zajęciach z wychowania fizycznego, nie
wystąpiła przed szereg i nie zgłosiła chęci sprawdzenia się w AZSie, nigdy nie
poznałabym tylu wspaniałych osób, nie przeżyłabym tych wszystkich chwil i
momentów. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że nie grałam w I-szej lidze, nie mam
180 cm wzrostu.
Choć biegałam pomiędzy budynkami
Instytutów, które znajdowały się w dwóch różnych rejonach Krakowa, pomiędzy
mieszkaniem, a halą... Nigdy nie żałowałam i nigdy nie narzekałam. Ja to po
prostu uwielbiałam – życie w ciągłym biegu, musiało się dziać.
Dzięki treningom ukształtował się
mój charakter, musiałam stawić czoła niejednej porażce, nie tylko na boisku,
ale i prywatnie, w kontaktach z bliskimi mi ludźmi. Nauczyłam się jak chłonąć
każdą chwilę i cieszyć się nią, podczas obozów przygotowawczych... Choć ja,
nazwałabym to raczej genialnymi wypadami zgranej paczki znajomych. Sport
siedział w każdym z nas, ale oprócz tego każdy był inny, poza halą miał swój
mały świat, swoje marzenia (mniej lub bardziej związane ze sportem). Kilka
kierunków, różnica wieku, różne doświadczenia, różne temperamenty.
Chałupy - obóz sportowy 2012 |
Mogłabym pisać godzinami, jak
świetnie było podczas studiów. Tym, którzy się wybierają – szczerze polecam,
tym którzy są w trakcie – chłońcie i doceniajcie każdą chwilę. Jesteś już
absolwentem? Mam nadzieję, że masz choć kilka zdjęć z tego okresu. To one,
pozwalają nam znów poczuć daną chwilę...
Wszystko to sprawiło, że mam
teraz miliony wspomnień, tysiące fotografii i wielką pustkę w sercu, że to
wszystko już musiało się skończyć... Nadchodzi nowe.
Ja co prawda uczyłam się nocami - ale sama, nie szalałam na imprezach - bo zajęta byłam moim przyszłym mężem, nie wyjeżdżałam na wakacje wraz z innymi studentami - bo robiłam to z przyszłym mężem :) i co ważne mieszkałam z rodzicami to też czas studiów wspominam wspaniale. Było ciężko, byłam zabiegana, ale to było tylko wstępem do prawdziwego zawodowego i rodzinnego życia. Ale lata studiów nauczyło mnie samodzielności, poszukiwania odpowiedzi na przeróżne zagadnienia, kreatywności i zaradności. Polecam każdemu.
OdpowiedzUsuńMuszę się pochwalić, że całe studia mieszkałam z moim przyszłym mężem i to głównie dzięki niemu, mam tak piękne wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa okres studiów dziennych uwazam, za najwspanialszy czas z mojego życia. Pomimo masy nauki był czas na przyjaźnie, masę pierwszych doswiadczeń, pierwszą miłość i naukę radzenia sobie w życiu. Co ciekawe osoby, które znam, a które nie studiowały kojarzą ten czas z nauką i wyrzeczeniami...wcale tak nie jest .. Praktycznie nie czuje się negatywnych obowiązków..bo mają je wszyscy! Jest to zupełnie normalne. W kupie siła :)
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że studia dzienne to był mój najlepszy okres w życiu! Wynajmowało się stancje z przyjaciółką oraz koleżankami , trochę się imprezowało i przeżyło się razem wiele pięknych niezapomnianych chwil. Jeśli chodzi o naukę, to przyznam szczerze że na studiach uczyłam się mniej niż w liceum a miałam nawet stypendium naukowe. Nawet na studiach znalazłam czas by zrobić sobie prawko. Wystarczyło być bardziej aktywnym, przygotowywać referaty itd. i nie musiało się już podchodzić do niektórych egzaminów. Choć obecnie zawodowo robię co innego uważam, że moje studia nie poszły na marne. Na studiach poznałam także mojego męża :) I Jesteśmy już razem prawie 10 lat a za 3m-ce będziemy obchodzić naszą piątą rocznicę ślubu . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo na pewno dobry czas, pełen miłych chwil, ale nie zawsze oznacza on, że człowiek uczy się życia. Bo co wspólnego z prawdziwym życiem ma mieszkanie w akademiku, zawożenie prania do domu i przywożenie sobie obiadków w słoikach? Myślę, że o wiele bardziej człowiek uczy się życia, zaczynając pracę. Albo jednocześnie pracując i studiując zaocznie - dlatego, że to jest już naprawdę trudne i wymaga dobrej organizacji. Ale też wchodzisz potem w życie zawodowe nie tylko z wykształceniem, ale i z doświadczeniem. A mamy teraz takie chore czasy, że pracodawcy oczekują od absolwentów nie tylko wykształcenia, ale i jeszcze kilku lat doświadczenia, co nawet brzmi niemożliwie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Twoje podejście do życia i edukacji :)
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń