2015/11/12

Po co komu studia?


Jak to po co? A miliony wspaniałych chwil, kiedy krew krąży szybciej, a każdy dzień jest pełen emocji... Tak – okres studiów, to jest to, co należy poczuć na własnej skórze.

Ku zachęcie dla przyszłych studentów, uświadomieniu obecnych i pokrzepieniu serc byłych...

Okres studencki, to czas kiedy zaczynasz wszystko na własny rachunek... No ok, może nie wszystko i nie na własny...Trzeba jednak zaznaczyć, że wyjeżdżając do nowego miasta (w moim przypadku, tak akurat było), mieszkasz w wynajętym mieszkaniu, które trzeba posprzątać,  opłacić i wyposażyć w podstawowe produkty spożywcze. Nikt nam wtedy nie mówi, co mamy w danej chwili zrobić. Szybko, uczymy się sami wyznaczać sobie pewne obowiązki ;)
Ale koniec o tym... Co jest najważniejsze w tym okresie? Ja, doświadczona absolwentka dwóch kierunków, wiecznie zabiegana, ale szczęśliwa, Wam odpowiem.

LUDZIE

Tak, to ludzie robią klimat, tysiące wspomnień i to, że Ci się chce! Napędzają nas... Wiadomo, że nie wszyscy.
Trzeba tu szybko walnąć statystyką ;-) Znam co najmniej kilkanaście par znajomych, którzy poznali się na studiach i tak już zostali. Niektórzy podczas trzyletnich studiów, zakochiwali się trzy razy. Miłość, miłość, miłość – również i u mnie.
Mieszkanie wtedy zupełnie nie oznacza zwykłych, szarych, czterech ścian i miejsca gdzie śpisz. Lokum studenckie, to miejsce spotkań współlokatorów i nie tylko, to godziny rozmów, wypite kawy (wolę nie liczyć),rozterki i stres przed egzaminem... To także imprezy, aftery, bifory, wieczory panieńskie.  To nauka przez całą noc z przyjaciółką ze studiów (nie raz!). Nie ważne czy mieszkasz w akademiku czy w kamienicy. Nie ważne czy ze swoją drugą połówką, siostrą czy obcymi (na początku) współlokatorami. Zawsze jest co wspominać!

Babia Góra - obóz sportowy 2011


Poznajesz różne osobowości, często trudne... Musisz nie raz, wykazać się dyplomacją. Podczas studiów uczymy się wielu rzeczy, niekoniecznie związanych z obranym kierunkiem. Rozmawiać z Profesorami, Paniami z dziekanatu też trzeba umieć... aby uzyskać to po co się przyszło.
Ten czas to również podejmowanie nowych wyzwań, pójście krok do przodu, realizowanie i odkrywanie siebie, pokonywanie lęków i barier.

Pamiętam to jak dziś... Gdybym jako drugoroczniak (jeszcze trochę wystraszony), po pytaniu dyrektora Centrum Sportu i Rekreacji na pierwszych zajęciach z wychowania fizycznego, nie wystąpiła przed szereg i nie zgłosiła chęci sprawdzenia się w AZSie, nigdy nie poznałabym tylu wspaniałych osób, nie przeżyłabym tych wszystkich chwil i momentów. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że nie grałam w I-szej lidze, nie mam 180 cm wzrostu.



Choć biegałam pomiędzy budynkami Instytutów, które znajdowały się w dwóch różnych rejonach Krakowa, pomiędzy mieszkaniem, a halą... Nigdy nie żałowałam i nigdy nie narzekałam. Ja to po prostu uwielbiałam – życie w ciągłym biegu, musiało się dziać.

Dzięki treningom ukształtował się mój charakter, musiałam stawić czoła niejednej porażce, nie tylko na boisku, ale i prywatnie, w kontaktach z bliskimi mi ludźmi. Nauczyłam się jak chłonąć każdą chwilę i cieszyć się nią, podczas obozów przygotowawczych... Choć ja, nazwałabym to raczej genialnymi wypadami zgranej paczki znajomych. Sport siedział w każdym z nas, ale oprócz tego każdy był inny, poza halą miał swój mały świat, swoje marzenia (mniej lub bardziej związane ze sportem). Kilka kierunków, różnica wieku, różne doświadczenia, różne temperamenty.

Chałupy - obóz sportowy 2012


Mogłabym pisać godzinami, jak świetnie było podczas studiów. Tym, którzy się wybierają – szczerze polecam, tym którzy są w trakcie – chłońcie i doceniajcie każdą chwilę. Jesteś już absolwentem? Mam nadzieję, że masz choć kilka zdjęć z tego okresu. To one, pozwalają nam znów poczuć daną chwilę...

Wszystko to sprawiło, że mam teraz miliony wspomnień, tysiące fotografii i wielką pustkę w sercu, że to wszystko już musiało się skończyć... Nadchodzi nowe.

8 komentarzy:

  1. Ja co prawda uczyłam się nocami - ale sama, nie szalałam na imprezach - bo zajęta byłam moim przyszłym mężem, nie wyjeżdżałam na wakacje wraz z innymi studentami - bo robiłam to z przyszłym mężem :) i co ważne mieszkałam z rodzicami to też czas studiów wspominam wspaniale. Było ciężko, byłam zabiegana, ale to było tylko wstępem do prawdziwego zawodowego i rodzinnego życia. Ale lata studiów nauczyło mnie samodzielności, poszukiwania odpowiedzi na przeróżne zagadnienia, kreatywności i zaradności. Polecam każdemu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę się pochwalić, że całe studia mieszkałam z moim przyszłym mężem i to głównie dzięki niemu, mam tak piękne wspomnienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja okres studiów dziennych uwazam, za najwspanialszy czas z mojego życia. Pomimo masy nauki był czas na przyjaźnie, masę pierwszych doswiadczeń, pierwszą miłość i naukę radzenia sobie w życiu. Co ciekawe osoby, które znam, a które nie studiowały kojarzą ten czas z nauką i wyrzeczeniami...wcale tak nie jest .. Praktycznie nie czuje się negatywnych obowiązków..bo mają je wszyscy! Jest to zupełnie normalne. W kupie siła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również uważam, że studia dzienne to był mój najlepszy okres w życiu! Wynajmowało się stancje z przyjaciółką oraz koleżankami , trochę się imprezowało i przeżyło się razem wiele pięknych niezapomnianych chwil. Jeśli chodzi o naukę, to przyznam szczerze że na studiach uczyłam się mniej niż w liceum a miałam nawet stypendium naukowe. Nawet na studiach znalazłam czas by zrobić sobie prawko. Wystarczyło być bardziej aktywnym, przygotowywać referaty itd. i nie musiało się już podchodzić do niektórych egzaminów. Choć obecnie zawodowo robię co innego uważam, że moje studia nie poszły na marne. Na studiach poznałam także mojego męża :) I Jesteśmy już razem prawie 10 lat a za 3m-ce będziemy obchodzić naszą piątą rocznicę ślubu . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. To na pewno dobry czas, pełen miłych chwil, ale nie zawsze oznacza on, że człowiek uczy się życia. Bo co wspólnego z prawdziwym życiem ma mieszkanie w akademiku, zawożenie prania do domu i przywożenie sobie obiadków w słoikach? Myślę, że o wiele bardziej człowiek uczy się życia, zaczynając pracę. Albo jednocześnie pracując i studiując zaocznie - dlatego, że to jest już naprawdę trudne i wymaga dobrej organizacji. Ale też wchodzisz potem w życie zawodowe nie tylko z wykształceniem, ale i z doświadczeniem. A mamy teraz takie chore czasy, że pracodawcy oczekują od absolwentów nie tylko wykształcenia, ale i jeszcze kilku lat doświadczenia, co nawet brzmi niemożliwie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba Twoje podejście do życia i edukacji :)

    OdpowiedzUsuń

Hej, zostaw tu cząstkę siebie :)