2016/01/31

Przeprowadzamy się?

Czy zdarzyło Wam się podejmować decyzję o opuszczeniu miasta rodzinnego? Mieliście w planach przeprowadzkę, która zmieni całe Wasze dotychczasowe życie?



Ja zmiany uwielbiam. Będąc na studiach, kilkukrotnie zmienialiśmy mieszkanie, lubuję się w notorycznym przestawianiu, dokładaniu i odejmowaniu mebli z pomieszczeń w naszym domu. Twierdziłam również, że nie ma dla mnie najmniejszego problemu przeprowadzić się gdziekolwiek. Czy to do innego, większego miasta, czy za granicę – byle było to poparte, odpowiednim dla nas polepszeniem ogólnie pojętego komfortu. Wcześniej, przez „zmianę miejsca” rozumiałam szczęście, nowe otoczenie, nowi ludzie, doświadczenia, przygody, wzrost możliwości, samodzielność. Podsumowując – brak nudy i spora dawka „życia”.


Kiedy jednak człowiek staje przed takim wyzwaniem oko w oko, sprawa już nie jest tak oczywista. Zaczynasz analizować, zestawiać ze sobą plusy i minusy, zyski i straty. Rzeczywistość już nie maluje się tylko w różowych barwach. Zdajesz sobie sprawę z tego, co już masz i jak bardzo tego nie doceniasz. Nie mówię tu o Twoim domu, mieszkaniu czy pracy, którą musisz zmienić. Brutalnie zaczynasz zauważać czego nie będzie, jak się wyprowadzisz...

Nie będzie kawki u Rodziców – rytuału, który już na wieki, wpisał się w wasz wspólnie spędzony czas. Nie zrobisz „trasy” z Tatą na rowerze, nie odwiedzisz spontanicznie siostry. Spacer po ścieżkach w Puszczy Dulowskiej z Chrześniakiem i Babcią też będzie mało prawdopodobny, a żebyś „z kijkami” pochodziła to zapomnij ;) no bo kto Ci je TAM pożyczy, a sam będzie miał „oko na bandę”? Nie będziesz jeździć na tak wspaniałe i wartościowe wycieczki z rodzicami i dzieckiem, a na pewno nie tak często. Nie będzie już spokojnych Świąt, bo przyjedziesz na te KILKA DNI i hurtem, na szybko, trzeba będzie każdego odwiedzić, bo chcąc nie chcąc, nie będziesz ich widzieć tak często jak teraz. Nie będzie „zlotów czarownic” (czyt. spotkań z koleżankami) przy latte czy cappuccino, fit ciastkach i plotek. Twoje dziecko nie nawiąże bliskich kontaktów z kuzynostwem czy dziećmi Twoich znajomych.




Z przyziemnych spraw? Będziesz tylko Ty i córeczka, w wynajętym mieszkaniu, czekająca na męża z utęsknieniem – co dzień. Będziesz wychodzić z nią na plac zabaw, zapiszesz do najlepszego Twoim zdaniem przedszkola, postaracie się z mężem organizować wycieczki, by spędzić czas razem – czekaj? – czy na pewno? Znając życie, gdy tylko Ty i Twoja rodzinka będziecie mieć wolne, zapewne wsiądziecie w auto, Pendolino czy inny środek transportu, żeby spędzić trochę czasu z tymi, których na co dzień koło Was już nie będzie. 
Będziesz starała się spędzać czas ze swoją rodziną jak najlepiej potrafisz i cieszyć się tą zmianą. Tylko czy naprawdę będziesz szczęśliwa, tak na maksa? Odpowiadam. Ja nie.

Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma inną sytuację, inne zdanie, marzenia czy warunki. Jedni odkąd pamiętają odwiedzają rodziców tylko w Święta lub np. raz na dwa miesiące. Dla niektórych wyjazd to szansa na normalne życie, bez martwienia się o pieniądze. Dla innych wyjazd to realizowanie siebie i swoich marzeń, pasji czy zawodowych planów.


Może nadejdzie taki dzień kiedy los rzuci nas gdzieś dalej. Nie wykluczam niczego. Nie twierdzę, że życie kilkaset kilometrów od rodziny jest nieszczęśliwe. Nie jestem typem dziecka, z nieodciętą pępowiną, wydaje mi się, że wręcz przeciwnie, ale na tę chwilę, tak bardzo boję się stracić ten piękny stan, w jakim teraz znajduje się cała nasza Trójka – wśród ludzi nam tak bliskich.

Chyba nie ma pieniędzy, które wynagrodzą stracony czas. Momenty, chwile, dni z dziadkami, rodzicami, przyjaciółmi. Do mnie to właśnie tak teraz przemawia moje serducho. Nie chcę tracić czasu. Chcę wdychać i napawać się tym, co najlepsze w moim życiu, a nic nie udało mi się tak jak moja rodzina. 


18 komentarzy:

  1. Oj, ja nie znoszę się przeprowadzać. Zapuszczam korzenie i chociaż czasem mi ciasno i niewygodnie, to nie chcę szukać innego mieszkania, może większego i z lepszym ogrzewaniem, ale innego :) Jakoś tak mam, że znajome chodniki, panie w sklepie osiedlowym i znani mi już sąsiedzi sprawiają, że jest mi swojsko i bezpiecznie. A wyprowadzić się z dala od najbliższej rodziny to już w ogóle nie w moim stylu. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie chciałabym się przeprowadzić, uciec od tego, o czym napisałaś. Gdzie indziej będę miała szansę na normalne życie, może nie szczęśliwe, bowiem nigdy takie nie było, ale na pewno lepsze, niż tu, gdzie jestem. Jedyną rodziną, jaką będę mieć to ta, którą założę, nie mam nic do stracenia...

    Pozdrawiam, Kat de Wolf
    http://katdewolf.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem właśnie trzeba się przeprowadzić by oderwać się od nieraz toksyczności nas otaczających, zacząć od nowa, nabrać dystansu i rozpocząć z czystą kartką na swój rachunek.
      Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki żeby szczęście Cię dopadło! ;)

      Usuń
  3. Zmiany zawsze oznaczają wyjście ze swojej strefy komfortu i niepewność co przyniesie jutro. Ja staram się nie uciekać przed zmianami je zaakceptować ponieważ wiem, że zmiany są nieuniknione.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też mam póki co dość przeprowadzek. Im dłużej jesteśmy z mężem razem tym więcej rzeczy się zbiera i każda przeprowadzka jest coraz trudniejsza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym, że trzeba byłoby cały ten majdan uskładany przez lata zapakować i przewieźć kilkaset kilometrów to nawet nie pomyślałam :P Fakt!

      Usuń
  5. Przeprowadziliśmy się z mężem 2,5 roku temu. Ja z Krakowa a on ze Śląska do Warszawy. Na początku było bardzo trudno. Nie mieliśmy tu praktycznie nikogo. Teraz traktuję to, jak niesamowicie ubogacające doświadczenie. Wiele mnie ta przeprowadzka nauczyła. Zresztą pisałam też o tym na naszym blogu: http://zorganizowani.com/podroze/nowe-miasto-nowa-szansa/
    Może i jest ciężko, ale da się przeżyć :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja właśnie nie lubię zmian, niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mój dom kocham..mamy psa,kot, świnki morskie.Ciężko by się było z tym kramem przenieść :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. cudownie napisane! ja zaczęłam właśnie nową pracę i tęsknię za czasem, który miałam dla najbliższych. teraz jest go zdecydowanie mniej, ale tym cenniejsze są wspólne momenty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja należę do tych żyjących na co dzień z dala, a i otoczenie zmieniam często. Dlatego widzę jeszcze jeden aspekt przeprowadzki, nowy początek w tych najbardziej prozaicznych sprawach. Która kawiarnia serwuje smaczne ciasta? Który chleb w piekarni jest najlepszy? Która droga do przystanku jest najkrótsza? Gdzie jest najładniejsze miejsce do spacerów? Takie rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja przeprowadzałam się kilka razy, a najchętniej wróciłabym na stare śmieci:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z rodzinnej miejscowości wyprowadziłam się jak miałam 16 lat (szkoła z internatem, potem studia) i tak naprawdę nie było mi dane zaznać tych wszystkich rozterek, o których piszesz. I pewnie dlatego mi tego tak bardzo nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem co to przeprowadzka, wychowałam się w Krakowie, zrobiłam tu szkoły, studia, tu pracuje... Nawet to moi rodzice się wyprowadzili, a ja zostałam w naszym domu (mieszkaniu) rodzinnym. Czasem myślę, że musi być to jednak ciekawe, tak jeździć, poznawać nowe miasta, nowe smaki nawet nowe lokalizacje w jednym mieście jak się szuka mieszkania na studiach. Wyprowadźcie mnie z błędu, może mam dziwne myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja sie przeprowadzalam juz kilka razy do innych miast i wspominam to z ogromnym sentymentem. Nie jest latwo budowac wszystko od zera, ale jest to niezwykle ekscytujace.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kasiu, pozazdrościć przywiązania i bliskości w rodzinie. Jeszcze wiele pięknych chwil przed Wami :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Gratuluję wspaniałej rodziny! Moje przeprowadzki są zazwyczaj budujące i wnoszą dużo wartościowych ludzi do mojego życia. Ostatnia to strzał w 10!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak czytam ten wpis to trochę Ci zazdroszczę. Ja nigdy nie byłam tak przywiązana ani do swojego domu, ani do swojej wioski, ani do swojej rodziny. Tzn. mam potrzebę utrzymywania kontaktu z nimi, ale bardziej swobodnie się czuję kiedy jestem gdzieś dalej. Nie wyobrażam sobie mając już własną rodzinę, mieszkać gdzieś w pobliżu rodziców czy dziadków. Ale grunt to żyć w zgodzie ze swoimi potrzebami, a jeśli Ty najlepiej czujesz się przy rodzinie to życzę Ci, żeby ten ,,piękny stan" trwał jak najdłużej ;)

    OdpowiedzUsuń

Hej, zostaw tu cząstkę siebie :)